Gdy ostatnim razem się spotkaliśmy, piekliśmy razem ryby
przy ognisku. On pytał: „Miłujesz mnie?” Milczałam chyba. Nie pamiętam. On
spojrzał mi w oczy, aby pozostawić tam Swoją Twarz. A kiedy dałam się poznać,
On zaintonował Pieśń nad Pieśniami.
Jeszcze wtedy byłam na Ziemi i nie umiałam śpiewać.
Teraz poczułam przypływ mocy, głosu i słuchu. Chciałam Mu
śpiewać, czekałam tylko na pozwolenie. Szłam, a Ziemia otwierała swoje
pieczary. Anioły wyciągały do mnie ręce- ze strony prawej nieśmiało, ze strony
lewej- nalegając. Umykałam. Wtuliłam w siebie białą szatę, na której anioły z
lewej strony zostawiły ślady palców.
Biegłam ku krańcowi czasów.
Tam miał czekać na odpowiedź On, który zadał pytanie na początku wieków. Na
moją odpowiedź.
Nie było już ogrodów ani pustyń, tylko niebo ze spadającymi
gwiazdami. Chciwe ręce upadłych aniołów łapały te ogniste błyskotki. Upajały
się katastrofą, a kolejne dusze niespostrzeżenie umykały.
Zamykałam i otwierałam oczy. Blask słońca był tak piękny, że
brakowało mi sił, by na nie patrzeć.
On czekał.
On czekał.
Czekał.
Wciąż czeka, ale TY milczysz...Szkoda,że nie chcesz/możesz kontynuować tak wspaniale rozpoczętej myśli, która kojarzy mi się ...Serdecznie pozdrawiam i będę czekać cierpliwie na Twój powrót.
OdpowiedzUsuńKoniec czasu jeszcze nie nastąpił, abym mogła zakończyć tę opowieść. Mistyczką nie jestem, a mój rozum nie obejmie, jak miałoby wyglądać spotkanie. ;) Niestety, mogłam tylko urwać ten obrazek, który, wierz mi, nosiłam przed oczami od dzieciństwa, jak Lewis swojego fauna. ;)
UsuńOd-pozdrawiam. :) Spodobały mi się słowa o powrocie- też czekam na swój powrót i chyba się naczekam. ;)
Zrobiło to na mnie wrażenie, nie powiem. Ciężko nawet skomentować, to taka osobista wizja. A jednak napisałaś to tak, że da się poczuć.
OdpowiedzUsuń