Czerwona
róża zakwitła z pewnością za późno. Przejmujący chłód, porywisty wiatr i
rzęsisty deszcz wyraźnie kontrastowały z jej delikatną naturą. Czerwone płatki
kwiatu bezskutecznie próbowały się skulić. Róża nie powinna kwitnąć teraz i płaciła
za swoją nieostrożność gorzkim cierpieniem. Ostatnimi siłami wydała tęskne
westchnienie, spoglądając w stronę jasnego okna.
Za szybą widoczna była postać młodej dziewczyny o
imieniu Emilka. Siedziała ona na starym taborecie i wolno mieszała herbatę.
Monotonne brzdąkanie łyżeczki i szklanki dostarczało jej poczucia
bezpieczeństwa i stabilności.
Drżała. Jej wzruszenie, jak i lęk przed
rozczarowaniem czynił niemożliwym jakikolwiek ruch. Pragnienie miłości i
akceptacji przejmowało do głębi jej wrażliwe serduszko. Przed nią siedziała
najcudowniejsza dziewczyna świata- najlepsza przyjaciółka Emilki, Natalia.
Niebieskie, jasne oczy śmiało i wesoło zaglądały w mroczną duszę Emilki. Lekko
przestraszona Mila nieśmiało cofnęła ręce ze stołu. Miała na nich kompromitujące
czerwone blizny- świadectwa własnej słabości i niemocy. Nikt nie chce, aby
poznano jego srogie chwile cierpień.
-Miluś- odezwała się Natalia.- Czuję, że mi nie
ufasz.
Emilka natychmiast spuściła oczy. Spod przymkniętych
powiek wciąż raziło ją przenikliwe spojrzenie przyjaciółki.
-To nie tak- szybko powiedziała.- Nie tak-
powtórzyła i umilkła.
Jak wiele czasu potrzebuje człowiek, by zaufać… Mila
chciała ufać i wierzyć w ludzką dobroć i bezinteresowność, lecz przeszłość tak
bardzo migotała jej przed oczami. Tamte drzwi, pęknięta szyba i głosy z oddali.
Nie, nie, to chyba było inne życie. Dziewczyna zacisnęła mocno powieki, lecz
nie zdążyła zatrzymać niesfornej, obojętnie lodowatej łzy.
Natalia popatrzyła uważnie na przyjaciółkę.
Momentalnie udzielił jej się niepokój. Śpieszyła się tego wieczoru i naprawdę
nie miała czasu na fochy Emilki. Czuła, że nie jest jej mówiona pełna prawda.
Przykra sprawa. Z pewnym ukłuciem w sercu i skrywaną goryczą Natalia skierowała
swoje kroki w stronę drzwi. Pożegnała się krótko i poszła. Emilka została sama.
Długo patrzyła na wycieraczkę przy drzwiach
wyjściowych, odczytując z pyłków kurzu ślad stóp swojego gościa. Kiedy jednak
nic się nie zmieniło, łącznie z szumiącym za oknem wiatrem i trzaskającymi
okiennicami, Emilka podeszła do zlewu i wzięła do ręki talerz.
Wolno myła naczynia, pozwalając sobie na
rozmyślania. Nie do końca potrafiła określić, co czuje. Ubranie w słowa tej
pustki, która ją od wewnątrz ogarniała, było niemożliwe. Kartki pamiętnika
długo pozostaną tak puste, jak i pusta czuła się jego właścicielka. Ból i
radość- niemal to samo.
Skurcz żołądka przypomniał Emilce, że nie jadła nic
od śniadania.
-Nie będę jeść-rzekła przekornie do samej siebie. Z
niczego nie wynikająca rozpacz stała się bronią przeciwko jej samej.
Emilka podeszła do okna i przytuliła policzek do szyby. W miejscu tym
pojawiła się para. Zanim jednak zasłona deszczu i łez przysłoniła jej świat,
dziewczyna zauważyła, że czerwona róża straciła wszystkie płatki. Dął tak mocny
wiatr.