Lustro wody odbija Niebo i Ciebie. Pochylam się. Taka niewyraźna
postać. Rzucam kamienie, kreślą one kręgi na wodzie. Chciałabym się utopić, by
pójść na dno. Ognisko się żarzy. O- głodne serce mam. Rozerwanam w pół.
Kładę dłoń na starej pajęczynie. Czy wierzę? Kiedy wyrywam
kępki traw, taka brązowa ziemia wokół mnie. Zielonymi dłońmi wycieram kąciki
ust. Smak ziemi jest taki… przyjemny. Spadam po raz kolejny w przypomnienie.
…kiedyś miałam muszelkę z nierozwiniętym ptakiem. Przecież
trzepotał, ale udawałam, że nie słyszę kwilenia.
Ból własnego buntu. Ból własnego świata. Słyszę tylko
odległość. Morski szum.
Chciałabym stracić rzeczywistość, lecz wyrywa mi się przez
palce. Przesypuje wraz z wieczornym piaskiem.
Już. Wracam. Zmywam grudki ziemi, mam czystą twarz.
Nie-swoją twarz.